Teksty z szuflady "Imię dla goblina"
Teksty z szuflady to seria krótkich opowiadań, które kiedyś rozpoczęłam. Być może pewnego dnia do nich wrócę, być może nie. Istnieje też szansa, że pewnego dnia po prostu wykorzystam zapisane tu motywy w innym opowiadaniu.
Imię dla Goblina
(w skrócie: młody chłopak dziedziczy
posiadłość w „dziurze na końcu świata” – może nawet miejscowość nazywa się
dziura co wyjdzie dość śmiesznie w rozmowie z notariuszem, oczywiście mini
batalia w sądzie bo dalsza rodzina również chce spadek po niedawno zmarłym
bracie/ wujku dziadka głównego bohatera. Co do samego Johna to jest: tu
wymyślić co cechuje bohatera)
1
(opis dworku i pierwsze wrażenia
głównego bohatera + rozmowa z dozorcą/ prawnikiem i jego historia z
dreszczykiem o rzekomo nawiedzonym domu i dziwnych zdarzeniach które maja
miejsce w okolicy)
(zdarzenia kilku ostatnich nocy i
niepokojące dźwięki, generalnie przerażenie. Dodatkowo podsycane przez plotki
mieszkańców wsi)
…
2
( mini
śledztwo głównego bohatera, pełne absurdów i niepasujących do siebie elementów.
Pod koniec dnia zmęczony: ta dam odkrycie)
…
Dziwny cień za kominkiem przybliżył się,
teraz wyglądał zupełnie jak osoba. Co prawda mała i niezbyt urodziwa, wręcz
szkaradna, ale wciąż osoba. „Czyli ani nie zwariowałem ani to nie duchy”.
Postać przysunęła się bliżej, teraz była zupełnie widoczna. „Chociaż chyba
jednak wolałbym duchy”.
- Eee… - zawahał się, nie wiedząc co
powiedzieć
- No proszę śmiało! - odparł goblin-
Ładnie to tak hałasować w środku dnia? Tu się śpi!
- Bezczelny!
- Że co proszę?! – goblin był coraz
mocniej poirytowany i najwyraźniej w bojowym nastroju.
- Co robisz w mojej kuchni? Kim lub
czym jesteś? Jak to się śpi? Co robisz w moim domu?
- Zawsze zadajesz tak głupie
pytania, czy po prostu jesteś idiotą. Mieszkam tu, ot co.
- Niemożliwe.
- A właśnie, że tak i to
zdecydowanie dłużej niż ty. – kompletnie zbity z tropu chłopak próbował
odnaleźć się w absurdalności całej sytuacji. W jego nowym domu coś jest, nie
wymyślił tego i nie oszalał. To go jednak wcale nie uspokoiło. Odziedziczył
dom, piękny i stary. Mimo przypuszczeń nie nawiedzony, ale zamieszkany.
Zamieszkany przez małego, wrednego goblina. –„Ok spokój. Tylko spokój może nas
uratować. Wdech i wydech. Zacznijmy wszystko jeszcze raz.”
- Jak się nazywasz?- rzekł do
przybysza
- To nie do końca tak.- odparł - Nie
używamy słów tak jak wy. W moim języku brzmi to tak Hjbgbszh.
„To rzeczywiście nie jest słowo”-
pomyślał „Brzmi raczej jak charczenie”- A cóż to znaczy?
- Niemrawy oddech.
- Wspominałeś coś o nie używaniu
słów tak jak wy. Chodzi ci o ludzi, prawda? Jednak teraz ze mną rozmawiasz.
- A więc wróciliśmy do głupich
pytań.
3
Kolejne dni, choć spokojne ciągnęły
się niezmiernie. John i Niemrawy oddech doszli co prawda do porozumienia.
Chociaż dzielenie się dopiero co odziedziczoną posiadłością z goblinem nie
przypadł Jonowi do gustu. Podobnie jak podział ciszy dzienno-nocnej. Jakoś żyć
trzeba. Przynajmniej do czasu aż nie wymyśli jak pozbyć się stąd niecodziennego
lokatora, albo nie znajdzie wariata na kajak. „Może kuzynka Wiktoria dalej jest
zainteresowana spadkiem”- Przeszło mu przez myśl.
- Co robisz?- spytał zaciekawiony
goblin
- Sprzątam. – odparł zmartwiony-
Możesz mi pomóc skoro się nudzisz.
- Sprzątasz? Tym śmiesznym kawałkiem
materiału? Zmartwienie powoli przeradzało się w irytacje. –„A czym niby mam
sprzątać. Co on sobie wyobraża?”
- Znam zdecydowanie wydajniejszy
sposób, spójrz.- Niemrawy oddech wyjął z kiszeni małą fiolkę z błyszczącą,
fioletową cieczą. – To specjalna fioletowa para, przepis na ten specyfik jest w
mojej rodzinie od pokoleń. – powiedział z dumą goblin. – Raz dwa będzie tu
porządek.
- Nie jestem pewny czy…- nie zdążył
wyrazić sprzeciwu. Z niewielkiej buteleczki zaczęła wydobywać się z sykiem
błyszcząca, fioletowa chmura. W mgnieniu oka kolorowa para zalała całe
pomieszczenie, wdzierając się w najmniejsze szpary.
- Teraz wstrzymaj oddech!-
wykrzyknął goblin. John nie zdążył. Zamroczony upadł na miękki dywan. Gdy się
ocknął był pewny, że wciąż śni. W domu wyglądało jakby przeszedł przez nie
fioletowy huragan. Wszystkie szafki, stoliki, lampy, nawet zabytkowy zegar…
wszystko lepiło się od fioletowej mazi.
- Co, co…- wychrypiał
-Pięknie prawda. – zdecydowanie
zadowolony z siebie goblin. Położył ręce na biodrach i rozejrzał się po
pomieszczeniu. – Od razu zrobiło się przytulniej. Jeśli chcesz mogę jeszcze
przynieść Tutulę, plecie piękne
pajęczyny.
- Że jak!- ryknął- Coś ty na robił!
Co to za bajzel! Co ty sobie wyobrażasz! Przez rok tego nie zmyję!
- Nie musisz dziękować, cała
przyjemność po mojej stronie.- szczery uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Dziękować! Żartujesz? Jest tysiąc
razy gorzej niż było. Pozbądź się tego.
- Po co? O co ci chodzi? Przecież
pomogłem.
- Nie drwij ze mnie. Jeśli chcesz
sam mieszkaj w chlewie, ale w moi domu ma być porządek.
- Porządek, co za nuda. Zanim się tu
sprowadziłeś starannie dbałem codziennie o kurze i brudziłem okna. Dbałem też o
odpowiednia ilość sadzy w kominie. Mieszkam tu dłużej niż ty
- Tak mieszkasz tu, ale jesteś
lokatorem, a ja właścicielem.
- A umowa najmu była?- spytał z
drwiną w głosie – Sam poprosiłeś mnie o pomoc.
- I szczerze żałuję.- odparł z
rezygnacją
- No dobrze, dobrze. Zaraz się
wszystkiego pozbędę, ale mam swoje warunki.
- Warunki? Chcesz spisać umowę? Nie
było jakiejś z wcześniejszym właścicielem?
- Była, była, ale „na gębę”. Chcę
się zabezpieczyć na przyszłość, jak znowu przyjdzie ktoś taki jak ty.
- Obawiam się, że nie prędko się od
siebie uwolnimy.
- Bez obaw mam czas. Chciałbym tu
pomieszkać jeszcze z 300 lat, aż się ustatkuję. A wracając do umowy. Po
pierwsze, mogę spokojnie mieszkać w mojej części w cieniach i między ścianami,
chcę również dla siebie skrzynię na strychu i drugi poziom piwnic.
- To tu jest drugi poziom piwnic?
- Tak. Po drugie chcę jedno z tych nowoczesnych
urządzeń do mierzenia decybeli. Jeśli w ciągu dnia ilość hałasu przekroczy 90
dB wołam chochoły.
-
Jakie chochoły? Jakim prawem stawiasz mi warunki? Co ja będę z tego
miał?
- Pytania, pytania i jeszcze raz
pytania. Czy ty nic nie wiesz? Ale fakt, faktem ostatnie było istotne. Poza
pozbyciem się tego pięknego bałaganu, pozbędziesz się ze swojego życia także i
mnie. Będzie tak , jakby mnie nie było. Każdy dba tylko o siebie. Nawet gdy
sprzedasz posiadłość, nowi właściciele nie dowiedzą się o mojej obecności.
Oczywiście mam dożywotnie prawo do przydzielonej mi części domu, za którą ci
zapłacę. Nie jestem złodziejem, umowa ma być korzystna dla nas obu.
- A te chochoły?
- Przecież ludzie też dzwonią po
służby porządkowe gdy sąsiedzi są za głośno, a 90 dB to jak odgłosy ulicy w
godzinach szczytu. Nie da się przy tym zmrużyć oka.
- Byłeś kiedyś w mieście?
- Nie wiesz o mnie jeszcze wielu
rzeczy. Umowa stoi?
- Stoi. „Chyba rzeczywiście ostatnio
mam za dużo pytań. Tylko, że nikt mnie nie przygotował na coś takiego”
- Cudnie.- odpowiedział znów
zadowolony z siebie goblin.- Za mną, nie ma czasu do stracenia.- Eleganckie
buty chłopaka lepiły się do fioletowej podłogi. Ruszył w ślad za goblinem w
cień rzucany przez kominek.
4
Zaczyna narrator
(wejście w cień, część domu goblina
i przejście do magicznego świata)
Komentarze
Prześlij komentarz